Niestety
już po wakacjach, zleciało strasznie szybko. Pogoda dopisała, wręcz było
upalnie, jak dla mnie nawet za gorąco jak na takie wędrówki. Dziennie robiliśmy
około 20 km. Mieszkaliśmy w spokojnej dzielnicy Zakopanego – Olczy. Do centrum
mieliśmy około 6, 5 km, z okna rozpościerała się przepiękna panorama Tatr z
widokiem na Giewont. Byliśmy na Krupówkach, Gubałówce, skoczniach narciarskich.
Zrobiliśmy obowiązkową wycieczkę nad Morskie Oko i Giewont, który niestety mnie
pokonał i na sam szczyt nie dotarłam. Dzieciom i mężowi się udało, ja niestety
wymiękłam, ale i tak jestem z siebie dumna bo doszłam bardzo daleko. Po tych
wycieczkach nogi bolały, bo człowiek "zasiedziany" jak ja to mówię, ale po dwóch
dniach już było ok.
Odwiedziłam Obrochtówkę, niestety z powodu
braku miejsc nie jedliśmy tam. Za to inne bary okazały się bardzo smaczne.
Kwaśnica, jagnięcina, barszczyk i koniecznie chleb ze smalcem były wyśmienite. Obżarłam
się za wszystkie czasy różnego rodzaju oscypków i mam ich na razie dość.
Nie
sposób w ciągu 5 dni zobaczyć, wszystkiego co by się chciało. Rozmawialiśmy z
jednym panem, który opowiadał, że zszedł całe polskie Tatry i zajęło mu to 20
lat (oczywiście w okresie urlopowym). My chcemy zobaczyć jeszcze kilka miejsc,
wiec może jak się uda to za rok znowu Tatry – bo jednak są niesamowite.
Przywiozłam
kilka rzeczy do spróbowania (oscypki dla znajomych, smalec góralski, rydze po
cygańsku i oscypki marynowane, bundz). Teraz czas na degustacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz